Wielka Brytania. Wkrótce rozpocznie się zawieszenie parlamentu
Przypomnijmy, pod koniec sierpnia Boris Johnson zwrócił się z prośbą do królowej Elżbiety, aby w kluczowym momencie przed brexitem, który jest planowany na 31 października, prace parlamentu zostały zawieszone. Zgodnie z planem przedstawionym przez premiera, parlament miał rozpoczynać obrady 3 września i zakończyć po kilku dniach. W dniach 21-22 października deputowani mieliby głosować nad planem legislacyjnym rządu i jego strategią w sprawie brexitu. Tydzień wcześniej – 14 października – królowa Elżbieta ma wygłosić mowę tronową, w której opowie o założeniach rządu Borisa Johnsona.
Jak podało BBC, pięciotygodniowe zawieszenie prac parlamentu rozpocznie się później po tym, jak posłowie opozycji wyrazili zamiar odrzucenia wniosku o przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Parlamentarzyści podkreślili, że nie poprą tego pomysłu nalegając jednocześnie, by najpierw wprowadzić w życie ustawę blokującą przeprowadzenie brexitu bez porozumienia. Ostatecznie zawieszenie ma rozpocząć się pod koniec poniedziałkowego posiedzenia i potrwać do 14 października. To oznacza, że do tego czasu posłowie nie będą nawet mieli możliwości głosowania nad wnioskiem o przedterminowe wybory.
Co z przedterminowymi wyborami?
Przypomnijmy, 4 września późnym wieczorem w brytyjskiej Izbie Gmin upadł wniosek premiera Borisa Johnsona o przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Za wnioskiem rządu o przeprowadzenie przyspieszonych wyborów opowiedziało się 298 posłów, 56 było przeciw. Nie uzyskano wymaganej większości 2/3 głosów. Po ogłoszeniu wyników głosowania, Johnson stwierdził, że Jeremy Corbyn „został pierwszym liderem opozycji w demokratycznej historii kraju, który odrzucił zaproszenie do przeprowadzenia wyborów”. - Mogę tylko spekulować o powodach jego zawahania. Oczywista konkluzja jest taka, że nie sądzi, by mógł wygrać - mówił premier.
– Potrzebujemy wyborów we wtorek 15 października – przekonywał wcześniej Boris Johnson, składając wniosek. – Jeżeli po wtorku 15 października nadal będę premierem, to wtedy wyjdziemy z Unii 31 października z – mam nadzieję – o wiele lepszą umową – mówił premier. – Ja wyborów nie chcę, ludzie wyborów nie chcą, kraj wyborów nie chce, natomiast ta Izba nie pozostawiła żadnej innej opcji niż to, by ludzie mieli zadecydować, kto powinien być premierem – twierdził.